Czy potrafisz dzielić się z dzieckiem…
listopad 13, 2006 | Opublikowany przez w Inteligencja emocjonalna | Rodzice i dziecko… swoimi radościami i smutkami? Tym, co Cię wprowadziło w dobry nastrój i tym, co Cię zabolało lub zirytowało? Pomyślisz sobie – zaraz, zaraz – to przecież DZIECKO ma się ze mną dzielić, bo ja jestem dla niego oparciem. Powinienem interesować się tym, co przeżywa. Ale na odwrót?
A może miałbyś ochotę mnie przekonywać, że przecież 5-cio, 7-dmio czy 9-ciolatek nie jest w stanie zrozumieć Twojego świata, Twoich problemów czy powodów do radości?
No więc ja mam całkiem odmienne zdanie w tej kwestii 😀 . Przetestowane na własnych dzieciach i sprawdzone.
Po pierwsze, często nie doceniamy inteligencji naszych pociech. Wielokrotnie przekonałam się, że kiedykolwiek miałam wątpliwości, czy powiedzieć o czymś dziecku (bo obawiałam się, że nie zrozumie), to najczęściej myliłam się. Pojmowało sprawę w lot lub wystarczały krótkie, rzeczowe wyjaśnienia. Dziecko stawiało mądre pytania, a ja na nie mądrze odpowiadałam ;).
Po drugie, gdy tłumaczysz dziecku coś prostym językiem, to nagle okazuje się, że problem, o którym mówisz, też staje się jakby prostszy… Widzisz go w innym świetle, z innej perspektywy. Czasem sprawy – z pozoru bardzo skomplikowane, okazują się nie tak straszne, gdy sformułujemy problem w sposób jasny, prosty, zrozumiały nawet dla dziecka :).
Po trzecie, takie rozmowy bardzo zbliżają. Gdy pozwalasz trochę dziecku wejść do swojego świata, ono czuje się ważne. Czasami też chce Ci coś poradzić lub Cię pocieszyć (to zdumiewające, jak dzieci potrafią pocieszać ukochaną mamusię czy tatusia…). Maluch czuje się wartościową osobą, bo widzi, że rodzic mu ufa i traktuje jak poważnego partnera (poważnego przynajmniej z punktu widzenia dziecka :)). Ma to kolosalny wpływ na jego poczucie własnej wartości.
Po czwarte, gdy malec widzi zdenerwowanego rodzica, który chodzi z posępną miną, nie mając absolutnie ochoty na rozmowę o najnowszej wersji gry komputerowej „xyz”, to nie narasta w nim poczucie winy, że coś zmalował (choć jeszcze nie wie co…) i mama lub tato są z tego powodu źli. Dziecko, z którym się rozmawia o swoich przeżyciach, zapyta po prostu: „Mamo, znowu szef cię wkurzył?” albo „Tato, znowu miałeś kłopoty z bankiem?”. No i to oczywiście rozładowuje całe napięcie, no bo jak tu się nie uśmiechnąć, słysząc takie poważne pytanie z ust małolata? 🙂
Po piąte, jeśli syn czy córka słyszą od Ciebie, że czujesz się fantastycznie, bo przełożony Cię dziś szczerze pochwalił, lub że czujesz się wściekły, bo kolega Cię niecnie oszukał, to dzieciak uczy się, że o swoich uczuciach i emocjach można i należy mówić. Pokazujesz mu tym samym, jak można okazywac radość, jak cieszyć się nawet drobiazgami, ale też jak poradzić sobie ze złością i innymi negatywnymi emocjami.
Po szóste, dziecko ma okazję dowiedzieć się czegoś nowego, poznać lepiej realia otaczającej nas rzeczywistości. Nabiera niemałego obeznania w różnych dziedzinach. Pokażę to na przykładach.
Gdy chodzisz struty, bo masz spory debet na koncie i nie bardzo wiesz, co z tym fantem zrobić, powiedz o tym dziecku otwarcie. Przy okazji wyjaśnij mu, jak działa bank, co to jest debet, odsetki, dlaczego nie warto się zadłużać i jakie konsekwencje ma zaciąganie długów. Cóż to za wspaniała okazja do edukacji finansowej malucha. Dostosuj oczywiście język do wieku dziecka, tylko pamiętaj, że dziecko rozumie znacznie więcej, niż Ci się wydaje. Dodatkowy plus – mały natręt nie będzie Cię juz męczył, żebyś kupił mu nowy samochodzik, bo będzie rozumiał powagę sytuacji :).
Jeśli czujesz się cudownie, bo dostałeś nieoczekiwaną premię i będziesz mógł w końcu kupić wymarzone meble do pokoju, podziel się radością z dzieckiem. Powiedz mu, co to jest premia, kiedy się ją dostaje, obejrzyjcie wspólnie katalog z meblami, a jeśli dziecko już umie liczyć na większych liczbach albo potrafi używać kalkulatora, poproś je, żeby zsumowało ceny wszystkich elementów zestawu mebli, jaki chciałbyś nabyć i żeby sprawdziło, czy Wam wystarczy funduszy.
Są to okazje, kiedy maluch uczy się najwięcej, bo ma przed sobą realną sytuację z życia wziętą i będzie na pewno zainteresowany, co Cię tak ucieszyło czy zasmuciło. Niepostrzeżenie przemycisz mu też troszeczkę wiedzy z matematyki, czy ekonomii :). To naprawdę jest prostsze, niż Ci się wydaje.
Jest tylko jedno ALE. Jeśli Ty nie umiesz radzić sobie ze smutkiem, wściekłością, zawiścią itp., to lepiej nie wylewaj całego wiadra swoich uczuciowych pomyj na małego człowieczka :). Bo nie po to są te rozmowy, by go przygnieść ciężarem Twoich smutków. Chcesz go tylko czegoś nauczyć i zbudować z nim trwałą nić porozumienia (tak bezcenną później w wieku dorastania). Jeśli trapią Cię problemy i nie radzisz sobie z emocjami, możesz na przykład poczytać sobie świetną książkę Dale’a Carnegie „Jak przestać się martwić i zacząć żyć”. Ta lektura może zmienić zupełnie Twoje postrzeganie świata, życia, nauczy Cię radzić sobie ze zmartwieniami i troskami. Czytałam ją już dość dawno, ale pamiętam, że wywarła na mnie naprawdę duże wrażenie.
A gdy juz ją przeczytasz, możesz usiąść razem z dzieckiem i powiedzieć mu, jaki masz problem. Tylko nie zapomnij dodać, co zamierzasz zrobić, żeby ten problem konstruktywnie rozwiązać :). Bo problemy są po to, żeby je rozwiązywać, prawda?
Możesz śledzić komentarze dodawane do postu przez RSS 2.0 Możesz zostawić komentarz, lub trackback.
Zostaw komentarz