Rewelacyjna książka dla nastolatków

sierpień 21, 2007 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Nastolatki

Serwis SuperKid jest skierowany głównie do rodziców dzieci młodszych, ale blog ze swej natury ma charakter nieco osobisty, a moje dzieciaki – czy mi się to podoba, czy nie – rosną jak na drożdżach (to ciekawostka, bo one rosną, a ja się czuję coraz młodsza 😉 ). Pozwoliłam więc sobie na założenie w blogu osobnej kategorii tematycznej „Nastolatki”, bo myślę, że najcenniejsze spostrzeżenia to te, które czynimy na bieżąco, rozwiązując problemy nie w teorii, tylko w praktyce, w realiach codziennego życia.

A rzecz dotyczy pewnej książki, którą ostatnio kupiłam synowi. Domyślałam się, że będzie niezła (dlaczego? – o tym za chwilę), ale to, co działo się później, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mój 12-letni syn zaczął zachowywać się dość nietypowo, a oto objawy jego „dziwnego” zachowania:

1. Po wstępnym przejrzeniu książki zabrał się za czytanie zaraz po wyjściu ze sklepu i nie odrywał od niej oczu przez całą drogę do domu.

2. Czytał przez kilka dni do późna w nocy, a ja – wyganiając go o 23-ciej spać, myślałam sobie – Boże, co ze mnie za matka, że pozwalam mu na tak rozregulowany tryb życia … 😉

3. Raz po raz, powtarzał na głos to samo zdanie – cytuję dosłownie 😉 – „Jacie, ale ta książka jest świetna!”

4. Od czasu do czasu, gdy byłam w pobliżu, podnosił nieoczekiwanie znad książki głowę i mówił z ognikami w oczach: „Słuchaj mama tego…” – i tu zaczynał czytać na głos jakiś dłuższy fragment, wcale nie pytając mnie o zdanie, czy mam czas i ochotę słuchać tej książki w wersji audio 😉 .

I dodam, że nie był to ani Harry Potter, ani żadna inna trzymająca w napięciu powieść. Było to „6 najważniejszych decyzji, które kiedykolwiek podejmiesz” – poradnik dla nastolatków autorstwa Seana Covey’a.

Nie kupowałam tej książki w ciemno – wcześniej czytałam znane książki ojca Seana – Stephena Covey’a („7 nawyków skutecznego działania” i „7 nawyków szczęśliwej rodziny”). Syn czytał również inną książkę samego Seana – „7 nawyków skutecznego nastolatka”. Wszystkie książki były bardzo dobre – motywujące, inspirujące, uczące tego, jak realizować swój własny potencjał.

Ale książka, o której tu mowa, jest naprawdę wyjątkowa. Pisana językiem nastolatków do nastolatków. Mówi o najważniejszych problemach młodych ludzi. Bez „ściemy”, sztucznego moralizatorstwa i nudnych wywodów. Napisana jest naprawdę ciekawie – narracja jest prowadzona w formie luźnej rozmowy z młodym czytelnikiem, a autor podaje dużo przykładów i opowieści z życia wziętych. Poradnik zawiera sporo testów i ćwiczeń, które pozwalają nastolatkowi poznać lepiej samego siebie. Wszystko to dopełniają dowcipne rysunki, które bardzo trafnie i obrazowo ilustrują przekazywane treści.

Wątkiem przewodnim tego poradnika jest myśl, które pojawia się we wstępie:

„Jako nastolatek (nastolatka) podejmiesz sześć decyzji, które zadecydują o tym, czy wygrasz, czy przegrasz swoją przyszłość. Dokonaj zatem mądrego wyboru i nie zawal sprawy.”

Każdej decyzji poświęcony jest osobny rozdział i dotyczą one sześciu ważnych sfer życia nastolatka: szkoła, przyjaciele, rodzice, randki i seks, nałogi, poczucie własnej wartości. Rozdziały poświęcone dwóm najtrudniejszym chyba tematom: sprawom seksu i nałogów przekazują sporą dawkę wiedzy w sposób bardzo rzetelny, a jednocześnie lekkostrawny dla młodego człowieka. I jest to wiedza naprawdę aktualna (czy takie tematy, jak marihuana, narkotyki klubowe typu ecstasy, sterydy – coś ci mówią? Tylko nie mów, że to na pewno nie dotyczy twojego dziecka – odsyłam w razie czego do swojego wpisu Bądźmy czujni).

Jednym słowem, gdybym miała ocenić tę książkę w skali od 1 do 6, dałabym 7 😉 .


okładka

Komentarze (11)

„Jeśli chcesz, by dziecko nie paliło, nie piło, nie zażywało narkotyków i miało dobre stopnie, najlepiej jedz z nim kolację”

Takim oto stwierdzeniem rozpoczyna się artykuł w jednym z ostatnich numerów Gazety Wyborczej. Na pierwszy rzut oka stwierdzenie wydaje się dość naiwne i nawet lekko zabawne, ale tak naprawdę kryje w sobie głęboki sens.

O co właściwie chodziło? Otóż w USA przeprowadzono badania wśród grupy 1 tys. nastolatków, by sprawdzić, jak wspólne posiłki, jadane w gronie rodzinnym, wpływają na zachowania dzieciaków.

Okazuje się, że nastolatki pochodzące z domów, gdzie rodzice i dzieci jedzą oddzielnie, o różnych porach, przed telewizorem, w barze albo samochodzie, dwa razy częściej próbowały papierosów lub marihuany, półtora raza częściej piły alkohol, wiele z nich przyznaje, że upija się przynajmniej raz w miesiącu. Także oceny w szkole mają zazwyczaj znacznie gorsze.

Dzieci, których rodzice zadbali o rytuał wspólnego jadania wieczornego posiłku, dużo rzadziej sięgają po używki, a i w szkole osiągają lepsze wyniki.

Dlaczego tak się dzieje? To nie jest oczywiście magia zjedzonego w domowym zaciszu steku czy kanapek ze szczypiorkiem :-).

Rodzice, którzy rzadko jadają wspólnie z dziećmi lub nigdy tego nie robią, mają zazwyczaj kiepski kontakt z dzieckiem, nie znają nazwisk jego nauczycieli, nie mają pojęcia z kim dziecko spędza czas poza domem.

Wspólna kolacja jest doskonałą okazją do tego, by zamienić ze sobą parę słów, opowiedzieć wydarzenia minionego dnia, wyżalić się, poskarżyć, pochwalić, poradzić.

Oczywiście jeśli wpadniesz na pomysł wspólnych kolacji dopiero wtedy, gdy dziecko skończy -naście lat, to będzie trudno przekonać je do tej formy zacieśniania więzi rodzinnych. Taki zwyczaj trzeba wprowadzać od samego początku, gdy szkrab jest jeszcze mały i garnie się do tego, by siedzieć w towarzystwie ukochanych rodziców. Potem mu ten zapał przechodzi 😉 – ale pozytywny nawyk i jego dobroczynne skutki pozostają.

Jeszcze jeden cytat z artykułu, dający do myślenia:

„Kolacji, w czasie której tata czyta gazetę, synek gra pod stołem na gameboyu, córka ogląda kreskówkę, a mama rozmawia przez telefon, wspólną nazwać nie można.”

Święte słowa :-).

Nasuwa mi się przy okazji jedna uwaga: jedząc z dziećmi wspólny posiłek, nie upominajmy ich zbyt gorliwie, by nie mówiły z pełną buzią W przeciwnym wypadku może zapaść grobowe milczenie 🙂

Zadbaj o wspólne posiłki z dziećmi

Komentarze (0)

Musztarda po obiedzie

październik 22, 2006 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Inteligencja emocjonalna | Nastolatki

Próba ukształtowania w dzieciach pozytywnych nawyków dopiero wtedy, gdy syn czy córka chodzą już do gimnazjum i zaczynają się typowe dla tego okresu problemy, to przysłowiowa musztarda po obiedzie. Pożądane wzorce myślenia i zachowania trzeba wpajać dziecku dużo, dużo wcześniej, by dla nastolatka były one zupełnie naturalne i niewymuszone.

W wieku 12-13 lat uczeń traci posiadaną wcześniej łatwą przyswajalność wiedzy, dużą spontaniczność i otwartość poznawczą. To nie jest już dziecko głodne wiedzy, słuchające z otwartą buzią i okrągłymi oczami tego, co mówią „mądrzy” dorośli ;-). Nie stawia już rodzicom i nauczycielom tylu pytań, a powodów tego może być wiele: lęk („bo mnie uznają za głupiego”), rozleniwienie („bo każą mi się tego nauczyć”) lub zwykłe zniechęcenie („i tak mi nie odpowie, bo znowu nie będzie miał/a czasu”). 

Pojawia się lęk przed oceną innych, lęk przed popełnieniem błędu, niechęć do podejmowania zadań. Chłopiec lub dziewczyna porównuje siebie z innymi i widzi siebie w niekorzystnym świetle. Chciał(a)by czymś zaimponować rówieśnikom, ale nie dostrzega swoich zalet. Skutkiem tego zmniejsza swoją aktywność na lekcjach, a w domu poświęca coraz mniej czasu na samodzielne zdobywanie nowej wiedzy – bez przymusu z zewnątrz.

Przeciętny uczeń gimnazjum to osoba mało odpowiedzialna za własne uczenie się. Niechętnie dokonuje samooceny, ponieważ myślenie o własnych brakach i niedoskonałościach sprawia mu niemal fizyczny ból. Zrzucenie winy za ewentualne słabe efekty w nauce na podłego nauczyciela lub czepialskich rodziców, uwalnia go od poczucia winy i przynosi ulgę.W ten sposób proces rozwoju młodego człowieka znacznie zwalnia i potencjał, jaki w nim drzemie pozostaje niewykorzystany.

A można temu przecież zapobiec, o ile wcześniej podejmie się odpowiednie kroki.

Gdy kilkuletni maluch zadaje Ci nie kończące się pytania, zdobądź się na maksimum cierpliwości, by nie pozostawiać go bez odpowiedzi. Nie tylko zaspokajaj jego ciekawość (lub pokaż, gdzie może znaleźć interesujące go informacje), ale także okaż mu radość z tego, że jest takim mądrym, inteligentnym dzieckiem. Bo przecież stawianie pytań to przejaw mądrości, prawda? 🙂

Od najmłodszych lat wpajaj mu przekonanie, że każdy (nawet dorosły 😉 ) ma prawo czegoś nie wiedzieć. Że każdy może popełnić błąd, bo nikt nie jest nieomylny. Że przyznanie się do niewiedzy czy do pomyłki to nie jest powód do wstydu, tylko raczej do dumy.  Bo świadczy o tym, że człowiek rozwija się, uczy, doskonali. Przyznanie się do błędu to przecież doskonały wstęp do tego, by ten błąd naprawić i nie popełniać podobnych w przyszłości.

Często też uświadamiaj dziecku, że KAŻDY człowiek ma swoje mocne i słabe strony. Nie ma ludzi doskonałych we wszystkim i nie ma przypadków „kompletnie beznadziejnych” :-). Niech Twoja pociecha będzie świadoma własnych zalet (okazuj często dumę z jej dokonań) ale i własnych niedociągnięć i braków (nie krytykuj ich, tylko pokaż, co może ulepszyć lub jak to zmienić).

I najważniejsze – nawet małego przedszkolaka trzeba uczyć, że każdy człowiek jest za siebie odpowiedzialny. Za to jaki będzie, kim będzie, co osiągnie. Że od tego, czego nauczy się teraz, jakie nabędzie umiejętności i jaką zdobędzie wiedzę, zależy to, czy kiedyś będzie człowiekiem bogatym (materialnie i duchowo). Oczywiście nie zrozumie tego od razu, ale mała kropelka, spadająca nieustanie, drąży skałę :-).

Jeśli zwlekasz z takimi komunikatami do czasu, aż dziecko będzie „wystarczająco duże” by zdołało to pojąć, to może się okazać, że do takiej koncepcji życia i samego siebie syn czy córka już nigdy nie dorośnie…

Komentarze (0)