Przyłapuj dzieci na… dobrych uczynkach
styczeń 4, 2007 | Opublikowany przez w Rodzice i dzieckoBaaardzo mi się to zdanie spodobało :-). A pochodzi z książki „Jednominutowa matka” Spencera Johnsona.
Gdy zobaczyłam ją w księgarni, od razu przyszły mi na myśl dwie pozycje o podobnym tytule – „Jednominutowy milioner” i „Jednominutowy menedżer”. Obie przedstawiają skuteczne techniki osiągania swoich celów oraz niesamowitą siłę jednominutowych działań. Byłam bardzo ciekawa, jak podobna formuła sprawdzi się w odniesieniu do mądrego rodzicielstwa.
Uderzyła mnie trafność i prostota przedstawionych przez autora technik, ale najbardziej utkwiła mi w pamięci właśnie ta:
Przyłapuj dzieci na dobrych uczynkach.
Czy zwróciłeś uwagę, jak wiele czasu poświęcasz na to, by przyłapywać dziecko na czymś złym? Bystrym okiem szybko wychwytujesz to, czego zapomniało, lub co zrobiło nie tak.
„Kiedy odrobisz lekcje?”, „Umyłeś zęby?”, „Nie oglądaj ciągle tych głupich bajek!”, „Wytrzyj buty!”, „Nie mlaskaj!”, „Wyprostuj się!” – i tak w kółko :-). A gdy zrobi coś dobrze to… przechodzimy nad tym do porządku dziennego – no bo przecież to zupełnie normalne i naturalne, że dziecko zachowuje się grzecznie i robi to, co do niego należy…
Hm, czyżby?
A może sam spróbujesz tej techniki. Jeśli, dajmy na to, Twój syn uparcie zostawia bałagan w pokoju i brak Ci już cierpliwości, by go stale upominać i wymyślać jakieś kary, włóż trochę wysiłku w to, by znaleźć taki moment, gdy w pokoju będzie względnie czysto. Pochwal go wtedy krótko – powiedz ciepło, jak dużą przyjemność sprawiło Ci wejście do jego pokoju, jak bardzo się cieszysz, że jest u niego taki porządek. Potem go przytul, powiedz, że go kochasz. To wszystko. Podobnie postępuj w innych sytuacjach, gdy wszystko jest po prostu OK.
Będzie to wymagało przestawienia swojego toru myślenia. Trzeba będzie nauczyć się dostrzegać to, co do tej pory było właściwie niezauważalne lub ignorowane. Ale myślę, że warto spróbować :-).
A wracając do książki, jej autor nie zapomniał też o tatusiach i napisał podobny poradnik, ale dla ojców. Czytając „Jednominutową matkę” zastanawiałam się, czy męski punkt widzenia jest naprawdę na tyle inny, że warto było napisać dwie oddzielne książki? Widocznie tak. Ale nie będę tego sprawdzać. Bo znowu po raz kolejny okaże się, że nie do końca rozumiem facetów ;-).
Możesz śledzić komentarze dodawane do postu przez RSS 2.0 Możesz zostawić komentarz, lub trackback.
Zostaw komentarz