Superdzieci superrodziców

marzec 4, 2007 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Rodzice i dziecko

Pod tym dość intrygującym tytułem pojawił się w lutowym numerze magazynu „Sukces” artykuł, który – powiem szczerze – rozbudził moją ciekawość. Artykuł powstał w oparciu o rozmowy z dorastającymi dziećmi pięciu znanych polskich psychologów.

Widząc tak sformułowany nagłówek, nastawiłam się od razu wojowniczo i zabrałam się za czytanie z dużą dozą podejrzliwości i sceptycyzmu. Na szczęście okazało się, że tytuł był nieco przekorny, bo sam artykuł przedstawił owe dzieci i ich szacownych rodziców jako normalnych ludzi :-). Dzieci jak to dzieci – miewały swoje wybryki, a rodzice – nawet dysponując profesjonalną wiedzą psychologiczną – są tylko ludźmi. Popełniają też błędy i miewają złe chwile i złe dni.

Postanowiłam nawiązać do tego artykułu, ponieważ chciałabym tu krótko podsumować, co takiego dzieci psychologów najbardziej ceniły u swoich rodziców i za co są im wdzięczne. Cała piątka jest już właściwie dorosła, dlatego ich opinie można potraktować jako pretekst do własnych przemyśleń.

Otóż cenią rodziców za to, że zawsze mogli z nimi szczerze i otwarcie porozmawiać o wszystkim. Nie tylko o swoich radościach i bolączkach, ale i o wielu innych sprawach, które były interesujące dla obu stron i wywoływały ciekawe rodzinne dyskusje. Jednak miały również prawo do swoich tajemnic i nie musiały mówić o czymś, jeśli nie chciały. Rodzice w takich sytuacjach nie naciskali i nie męczyli do skutku.

Cenią rodziców za to, że nauczyli ich asertywności, otwartości na innych ludzi, umiejętności komunikowania się z drugim człowiekiem. Rodzice nie wybierali im przyjaciół, nie zabraniali znajomości, raczej pozwalali na dokonywanie samodzielnych wyborów.

Rodzice zachęcali ich do próbowania nowych rzeczy i wspierali wszelkie przejawy twórczej pomysłowości. Dzięki temu nabrali odwagi i pewności siebie.

Cenią ich za to, że nauczyli ich samodzielności, dając sporo wolności i swobody oraz pozwalając na samodzielne podejmowanie decyzji. Raczej nie było kar, a jedynie rozmowy i cierpliwe tłumaczenie. Podobała mi się wypowiedź Pawła Zawadzkiego: „Jak dostałem jedynkę, to mama mówiła, że jest zawiedziona. Pytała, jak mi pomóc, a u kolegów było piekło w domu”.

Jest to świetny przykład na to, jak reagować na wybryki czy niepowodzenia dziecka – bez kar i złości.

I wreszcie cenią ich za to, że byli normalnymi rodzicami – z zaletami i wadami.

Są to wszystko proste zasady i rodzice nie muszą być wcale psychologami, by je stosować. Proste to jednak nie znaczy łatwe, bo wymagają od rodziców tego, by okazali dzieciom zaufanie, by pozwolili im na samodzielność – a co się z tym wiąże – na popełnianie błędów i ponoszenie ich konsekwencji. Zasady te wymagają też, by rodzice czasem odważyli się odkryć przed dziećmi swoje słabości i wreszcie, by nauczyli się kontrolować swoje negatywne emocje a wybuchy gniewu i złości zastąpili spokojem, cierpliwością i chęcią okazania pomocy.

No i znowu dochodzę do tego samego wniosku. Po co mamy dzieci? Bo dzięki nim możemy się sami rozwijać i doskonalić. Co my byśmy bez nich zrobili? 😉

Możesz śledzić komentarze dodawane do postu przez RSS 2.0 Możesz zostawić komentarz, lub trackback.

Komentarzy (2)

  • krystyna pisze:

    Miłość bezwarunkowa. Kochajmy nasze dzieci takie jakie są. Nie za piątki, za to, że są grzeczne, pomocne, ładne, utalentowane. Kochajmy je takimi jakie są. Myslę, że to jest najważniejsza relacja rodzic-dziecko.
    Dziekuję za ten wspaniały artykuł. Nawet miłości musimy się uczyć słuchając co mówia nasze dzieci.
    Serdecznie pozdrawiam!

  • Myślę, że oprócz kłopotów z okazywaniem bezwarunkowej miłości, rodzice często miewają problemy z budowaniem własnego autorytetu u dzieci.

    Błędnie mniemają, że tzw. władza rodzicielska oznacza myślenie za dziecko, podejmowanie za nie zawsze decyzji, mówienie mu tonem nie znoszącym sprzeciwu, co jest słusznym rozwiązaniem, ukrywanie swoich wad i słabości pod płaszczykiem mądrości życiowej i doświadczenia. W ten sposób jednak narażają się jedynie na ostre przejawy buntu, gdy dziecko wejdzie w okres dojrzewania. Bo wtedy nastolatek widzi, że mit doskonałego i wszystkowiedzącego rodzica pryska jak bańka mydlana…

    Bądźmy dla naszych dzieci bardziej jak przyjaciele, dawajmy im możliwość samodzielnego podejmowania decyzji. Jeśli mamy wątpliwości lub czegoś nie wiemy, nie bójmy się tego okazać. Jeśli zawiniliśmy – przeprośmy. Dzieci – mając w nas przyjaciół – potrafią się wspaniale odwdzięczyć.



Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *