Dziewczynki gorsze w matematyce?
październik 29, 2006 | Opublikowany przez w Dziecko i matematyka | Rozwijanie umysłuJak to jest właściwie z tą płcią? Czy to, że dziecko miało szczęście urodzić się dziewczynką albo chłopcem, determinuje jego talenty i zdolności? Czy to prawda, że chłopcy są lepsi w przedmiotach ścisłych, a dziewczynki w humanistycznych?
Ostatnio ukazał się ciekawy artykuł w Gazecie Wyborczej pt. „Ewę uczyć tak jak Adama?”, który przedstawia wyniki badań psychologów amerykańskich w tej sprawie.
Okazuje się, że rezultaty ponad 5 tys. badań, w których brało udział w sumie aż 7 mln uczniów (hm – imponujące liczby…) nie potwierdzają różnic między płciami. Owszem – chłopcy byli odrobinę lepsi – ale różnica ta była bardzo nieznaczna (4 pkt na 300-stopniowej skali). Zajęto się więc badaniem roli stereotypów myślowych, które najprawdopoboniej są winne temu, że dziewczynki osiągają gorsze wyniki w naukach ścisłych w szkole, a w wieku dorosłym rzadko dorównują mężczyznom w karierach naukowych.
Przeprowadzono bardzo ciekawy eksperyment, w którym przestestowano z matematyki 220 dziewcząt. Podzielono je na kilka grup. W przerwie sprawdzania zdolności matematycznych poddano je też testowi językowemu, ale każda z tych grup miała do przeczytania inny esej. Jeden z nich był o tym, że kobiety są genetycznie mniej uzdolnione w matematyce. I co się okazało? Dziewczynki z grupy, która opracowywała ten właśnie esej, osiągnęły dwa razy gorszy wynik niż najlepsza z pozostałych grup! Co więcej – częściej się myliły dopiero po przeczytaniu tego eseju.
W innym eksperymencie gronu profesorskiemu na uczelni dano do oceny aplikację na stanowisko nowego asystenta. Połowie z recenzentów powiedziano, że jest to aplikacja kobiety, a pozostałym – że to aplikacja mężczyzny. Mimo, że oceniano te same dokumenty, te same osiągnięcia i dorobek, znacznie lepiej oceniono wiedzę i doświadczenie „mężczyzny” i gdyby podejmowano w tej sprawie decyzję, „kobieta” nie zostałaby zatrudniona.
Nasuwają się więc wnioski, że to stereotypy myślowe podkopują wiarę dziewcząt i kobiet we własne zdolności i to również one bywają obiektywną barierą w robieniu kariery naukowej czy zawodowej.
I jeszcze ciekawostka: pierwsza mówiąca lalka Barbie, jaka w 1989 r. pojawiła sie na rynku, potrafiła wypowiedzieć ledwie kilka zdań, a wśród nich m. in.: „Lubię robic zakupy” i „Matematyka jest trudna”. Ciekawe, jakie mniemanie o swoich umiejętnościach matematycznych miały dziewczynki, które bawiły się na co dzień tą właśnie lalą ;).
Interesujące spostrzeżenia na ten temat przedstawia także Erika Landau w swojej książce „Twoje dziecko jest zdolne”. Otóż rodzice skłonni są oczekiwać mniej od dziewcząt niż od chłopców.Chłopców zachęca się do samodzielnego myślenia i postępowania, do nowych odkryć; rozbudza się w nich żądzę przygód. Kupuje im się klocki, puzzle i łamigłowki. Rozwija się ich kreatywność, chwali analityczne i logiczne myślenie. Dziewczynki natomiast traktuje się pobłażliwie, pieszczotliwie, zawsze są tymi „małymi dziewczynkami”. Wymaga się od nich, aby były grzeczne i dobrze ułożone. Są chwalone głównie za urodę i wdzięk, a nie podkreśla się u nich uzdolnień matematycznych, bo się na nich nikt nie koncentruje.
Podobne rozróżnienie zauważa autorka książki w szkołach. Zaobserwowano, że gdy któryś z chłopców bez pozwolenia zapyta o coś głośno na lekcji, nauczyciele mu odpowiadają, natomiast dziewczętom każe się milczeć. Jeżeli chłopiec i dziewczynka jednocześnie zgłaszają się do odpowiedzi, nauczycielka wybiera chłopca. Gdy zapytano nauczycielkę o powody takiego postępowania, odpowiedziała, że chłopiec, gdyby się do niego nie zwróciła, przeszkadzałby w prowadzeniu lekcji. Uzasadnienie wydaje się być zrozumiałe, aczkolwiek postępowanie takie jest groźne w skutkach dla dziewczęcej samooceny.
Wniosek? Wiele rzeczywistych uzdolnień u dziewczynek zostaje przytłumionych lub nie odkrytych na skutek wychowania i uprzedzeń.
Sama mam syna i córkę i obserwuję ich rozwój także i pod tym kątem. Próbuję ich wychowywać tak samo, stawiając przed nimi podobne wyzwania i identyczne wymagania.
Nie mogę jednak zaprzeczyć: syn i córka zdecydowanie SĄ RÓŻNI. Nie wiem, w jakim stopniu determinuje to genetyka, a w jakim środowsko – bo środowisko to przecież nie tylko dom, ale także podwórko, przedszkole, szkoła. Zauważyłam jednak interesującą rzecz.
Gdy moja córka zaczęła grymasić, że matematyka jest trudna, że ona jej nie rozumie i nie lubi, postanowiłam ostro zabrać się za ten temat, żeby zmienić te przekonania. Oto co zrobiłam:
- zaczęłam systematycznie zadawać jej ćwiczenia z różnych książeczek dla dzieci, przystosowanych do jej wieku (czyli pełnych rysunków, zadań w postaci zagadek, kolorowanek, nagród w postaci naklejek)
- w odpowiedzi na jej prośbę, często jej towarzyszyłam w rozwiązywaniu tych zadań – nie po to, by jej cokolwiek podpowiadać, tylko po to, zeby czuła moją obecność, po to, zeby z nią po prostu BYĆ. Zasiadała wtedy do zadań dużo chętniej.
- jeśli zrobiła ćwiczenia wyjątkowo dobrze lub zrobiła więcej, niż miała zadane, była w jakiś sposób wynagradzana (dodatkowe pół godziny przy komputerze to w jej przekonaniu najlepsza nagroda 🙂 )
- gdy miała z czymś problemy, nigdy nie dawałam jej gotowych odpowiedzi, tylko tak ją naprowadzałam dodatkowymi pytaniami, by samodzielnie doszła do dobrego wyniku. A potem były wielkie pochwały – że jest bardzo zdolna i sama poradziła sobie z takim trudnym zadaniem! 🙂
- dałam jej solidną motywację. Ponieważ starszy syn, będąc dwukrotnym laureatem Kangura Matematycznego, miał możliwość wyjazdów do Legolandu (nagroda wymyślona przez organizatorów konkursu), powiedziałam jej, że ona również ma szansę na taką nagrodę. Wymaga to tylko systematycznej pracy – każdego dnia kilka zadanek, by dostarczyć umysłowi małej gimnastyki.
Na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo. Już nie słyszę skarg, że matematyka jest trudna. Córka często sama bierze się za zadania i bardzo jest dumna, jeśli uda jej się je zrobić bezbłędnie. Uwierzyła w swoje możliwości, a to przełożyło się także na jej wyniki w tym przedmiocie.
I jeszcze zdarza się czasami, że przebłyskuje mi myśl: „syn jest chyba lepszy w logicznym myśleniu”, ale gdy tylko się na tym przyłapię, mówię sobie: STOP! Koniec ze stereotypami! ;).
Możesz śledzić komentarze dodawane do postu przez RSS 2.0 Możesz zostawić komentarz, lub trackback.
a już najgorsze gdy mądrzy dorośli, tzw. humaniści chwalą się jak to oni nigdy matematyki nie umieli. ciekawe jak by zareagowali na matematyka, który jest dumny z tego, że nie umie sklecić poprawnie zdania po polsku… no i jak potem przekonać dziecko, że matematyka jest w życiu potrzebna, bo to też język naszego świata, który warto rozumieć…
niedługo będę mamą i pewnie przydadzą mi się twoje sposoby na rozbudzanie chęci do nauki. bardzo mi się powyższa metoda podoba! 🙂
Tak – postawa dorosłego jest bardzo ważna. Od niej wiele zależy – czego dziecko będzie się chętnie uczyć i jaką będzie miało motywację.
A przyszłej mamusi życzę wszystkiego dobrego 🙂
ja zawsze byłam o niebo lepsza z matematyki niż z polskiego, teraz jestem mamą i mam córkę – obecnie w 2 klasie szkoły podstawowej i ona również lepiej radzi sobie z matematyką – wiec stereotyp o tym że kobiety są lepsze w przedmiotach humanistycznych to kompletna bzdura
Ano właśnie! Takiego komentarza tu brakowało 🙂
Ze mną nikt nigdy nie uczył się matematyki i teraz jestem w 3 klasie gimnazjum i nic nie umiem przynajmniej ja tak myślę. Zawsze chciałam być dentystką ale wiem że nic z tego nie będzie bo wszyscy mówią mi że jestem za głupia.
To, czy będziesz rozumieć matematykę i to, czy będziesz dentystką zależy głównie od Ciebie. Inni mogą sobie mówić, co chcą. Jeśli ktoś Ci mówi, że jesteś na coś za głupia, to raczej sam ma niewiele oleju w głowie i nie warto kierować się opiniami takich osób.
Jeśli Ci na czymś zależy, powalcz o to. W przypadku matematyki, zawsze możesz poprosić kogoś o pomoc – koleżankę, nauczyciela, kogoś znajomego. Jeśli rzeczywiście chcesz być dentystką – możesz nią być. Każde marzenie jest do spełnienia, trzeba w to tylko włożyć trochę wysiłku.
Twoje życie leży w Twoich rękach – nawet jeśli jesteś dopiero w 3 klasie gimnazjum. Trzymam za Ciebie kciuki 🙂
Rok czy dwa lata temu byłam na konferencji poświęconej problemowi zachęcania dzieci, a zwłaszcza dziewcząt do studiowania nauk ścisłych.
Oprócz tego, co już zostało zamieszczone na tej stronie, dowiedziałam się, że obecnie zadania z matematyki są pisane „pod chłopców”.
Stereotyp o tym, że dziewczęta są gorsze z matematyki nie był do niedawna w Polsce tak silny jak w Stanach Zjednoczonych (prawdopodobnie ze względu na liczbę nauczycielek tego przedmiotu – co, jak pokazują inne badania ma znaczny wpływ na przełamanie stereotypu), dzięki czemu zdarzały się lata, w których na studiach matematycznych nawet tych nie-nauczycielskich była większość kobiet.
Ale wraz z lalkami Barbie i amerykańskimi filmami z podrywaniem kolegów na „pomóż mi z matmą” przychodzi i ten stereotyp.
Z roku na rok coraz bardziej widać jego działanie.
W ramach smutnego dowcipu podam sytuację, gdy kupiliśmy na urodziny koleżanki syna jakąś grę na myślenie. I dziewczynka, oprócz siedmiu lalek, ośmiu kucyków kucyków i czterech zestawów dziecięcego AGD dostała jedną grę! Dziecko było zadowolone, ale jego mama się na nas obraziła. No bo jak można coś takiego dziewczynce kupić.
Stereotyp myślowy, czy prawda? Mało istotne. Nie chcę podważać wyników badań. Lecz wiadomo,że zdarzają się wyniki na zamówienie dla potwierdzenia przyjętej tezy. Każde dziecko, bez znaczenia chłopiec czy dziewczynka,jeśli otrzyma tak solidną pomoc edukacyjną nie wątpliwie będzie lepsze. Energię traconą na spory ideologiczne spożytkujmy na pomoc edukacyjną.