Rzadko kupuję gazety, bo prowadząc taką machinę jak SuperKid, nie bardzo mam czas na czytanie prasy, a po drugie nie znoszę tej negatywnej papki, jaką nas karmią media, szczególnie dzienniki. Dziś stwierdziłam jednak, że trzeba sprawdzić, co się dzieje na świecie i w sklepie wrzuciłam do koszyka Wyborczą. I opłaciło się. Jeden artykuł sprawił, że nie żałuję wydanych pieniędzy, a humor mi się poprawił co najmniej na tydzień 😉
Artykuł ten to relacja z konkursu „Stary człowiek i może pracować”, gdzie laureatami są ponad 90-letni, aktywni zawodowo ludzie. Fantastyczne osoby, które od ponad 70 lat wnoszą swój wkład w – nazwijmy to – ogólnoludzkie dobro, bo przecież każda praca to jakaś forma pomocy innym ludziom. Od razu mi się też przypomniały wywiady z mocno wiekowymi aktorami, którzy mimo wielu dziesiątek lat na swoim koncie, nadal świetnie sprawdzają się na scenie.
Jak to jest, że jeden człowiek, mając lat 50, nie widzi już specjalnie celu ani sensu życia, myśli tylko o swoich dolegliwościach i o jak najszybszym przejściu na emeryturę, a inny jeszcze przez prawie drugie tyle lat żyje pełnią życia? Tylko niech mi nikt nie mówi, że niektórzy mają szczęście, bo są zdrowi, a innych dotknęło nieszczęście i chorują. Są ludzie, których dotknęły takie nieszczęścia, że nawet nam się w głowie nie mieści i mimo to potrafią odczuwać radość życia i widzą w nim sens. Szkoda, że gazety więcej o takich ludziach nie piszą, zamiast o tym, że ktoś się powiesił w celi, a kto inny ściągnął pracę habilitacyjną od swojego kolegi.
Naszym – rodziców – zadaniem jest między innymi nauczenie dzieci tej radości życia. Tak żeby nie tylko w wieku 10 czy 20 lat wstawały rano z radością, ale żeby z podobną radością, a nawet większą wstawali już jako dorośli, dojrzali ludzie, w wieku 50, 60… i np. 95 lat, jak bohaterowie wspomnianego artykułu. Żeby mieli w sobie pasję, dzięki której takie pojęcia, jak nuda, bezczynność, poczucie bezsensu, zgorzknienie były im zupełnie nieznane. Żeby każdy dzień był dla nich wspaniałą okazją do nowych doświadczeń, przeżyć, odbierania świata z całym jego pięknem i bogactwem.
Jak to zrobić? Jak przekazać dziecku tę lekcję? Jeśli powiesz synowi czy córce, że mają się cieszyć życiem, to nie na wiele się to zda, bo za 20 lat i tak zapomną, co im tam rodzice kiedyś smęcili 😉 Chyba że… No właśnie – tu tkwi sedno sprawy. Chyba że Ty sam przejawiasz taką postawę na co dzień.
Zastanówmy się przez chwilę, jak okazujemy nasze uczucia gniewu i radości. Gniew – chodzisz nerwowo, głośniej niż zwykle zamykasz szafki i drzwi, oczami ciskasz błyskawice, wszystko Cię drażni – to takie łagodniejsze objawy, o ostrzejszych nie wspomnę 😉 W każdym bądź razie wszyscy wokół starają się trzymać od Ciebie z daleka, albo co gorsza poddają się Twojemu nastrojowi. I tak nakręca się ogólna spirala negatywnych emocji.
A radość? Jak okazujesz radość? Uśmiechniesz się w duchu do samego siebie i… na tym koniec. Przynajmniej takie objawy radości widać, gdy ludzie przekraczają pewną magiczną granicę wieku. Dlaczego nie wyrażasz radości tak samo intensywnie jak gniewu? Można podskoczyć z radości do samego sufitu, wydając dziki okrzyk zadowolenia. Albo odtańczyć z rodziną indiański taniec radości. Można zrobić wspólnie z bliskimi coś szalonego, czego się nie robi na co dzień. Dlaczego nie? Nie wypada? Za stary jesteś? Co się więc stało z Twoją autentyczną i spontaniczną radością?
Niech dziecko widzi, jak się cieszysz osiągnięciami w pracy. Jak Ci sprawia radość założenie nowo kupionej bluzki czy koszuli, którą już dawno chciałeś mieć. Jak się cieszysz z wyjazdu na Sylwestra. Pokaż swoją radość całym sobą! Opowiadajcie sobie w domu o tym, co Was cieszy. Jeśli jedynym tematem między Tobą a dzieckiem jest to, jak mu poszło w szkole, to coś jest nie tak. Dowiedz się, co jego cieszy, co pasjonuje i ciesz się jego radością. I dziel się też swoją radością – nawet jeśli myślisz, że dziecko i tak nie zrozumie, z czego się cieszysz.
Pokaż dziecku, że żyjesz.
Komentarze (5)