Pokaż dziecku, że żyjesz

listopad 13, 2009 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Inteligencja emocjonalna

Rzadko kupuję gazety, bo prowadząc taką machinę jak SuperKid, nie bardzo mam czas na czytanie prasy, a po drugie nie znoszę tej negatywnej papki, jaką nas karmią media, szczególnie dzienniki. Dziś stwierdziłam jednak, że trzeba sprawdzić, co się dzieje na świecie i w sklepie wrzuciłam do koszyka Wyborczą. I opłaciło się. Jeden artykuł sprawił, że nie żałuję wydanych pieniędzy, a humor mi się poprawił co najmniej na tydzień 😉

Artykuł ten to relacja z konkursu „Stary człowiek i może pracować”, gdzie laureatami są ponad 90-letni, aktywni zawodowo ludzie. Fantastyczne osoby, które od ponad 70 lat wnoszą swój wkład w – nazwijmy to – ogólnoludzkie dobro, bo przecież każda praca to jakaś forma pomocy innym ludziom. Od razu mi się też przypomniały wywiady z mocno wiekowymi aktorami, którzy mimo wielu dziesiątek lat na swoim koncie, nadal świetnie sprawdzają się na scenie.

Jak to jest, że jeden człowiek, mając lat 50, nie widzi już specjalnie celu ani sensu życia, myśli tylko o swoich dolegliwościach i o jak najszybszym przejściu na emeryturę, a inny jeszcze przez prawie drugie tyle lat żyje pełnią życia? Tylko niech mi nikt nie mówi, że niektórzy mają szczęście, bo są zdrowi, a innych dotknęło nieszczęście i chorują. Są ludzie, których dotknęły takie nieszczęścia, że nawet nam się w głowie nie mieści i mimo to potrafią odczuwać radość życia i widzą w nim sens. Szkoda, że gazety więcej o takich ludziach nie piszą, zamiast o tym, że ktoś się powiesił w celi, a kto inny ściągnął pracę habilitacyjną od swojego kolegi.

Naszym – rodziców – zadaniem jest między innymi nauczenie dzieci tej radości życia. Tak żeby nie tylko w wieku 10 czy 20 lat wstawały rano z radością, ale żeby z podobną radością, a nawet większą wstawali już jako dorośli, dojrzali ludzie, w wieku 50, 60… i np. 95 lat, jak bohaterowie wspomnianego artykułu. Żeby mieli w sobie pasję, dzięki której takie pojęcia, jak nuda, bezczynność, poczucie bezsensu, zgorzknienie były im zupełnie nieznane. Żeby każdy dzień był dla nich wspaniałą okazją do nowych doświadczeń, przeżyć, odbierania świata z całym jego pięknem i bogactwem.

Jak to zrobić? Jak przekazać dziecku tę lekcję? Jeśli  powiesz synowi czy córce, że mają się cieszyć życiem, to nie na wiele się to zda, bo za 20 lat i tak zapomną, co im tam rodzice kiedyś smęcili 😉 Chyba że… No właśnie – tu tkwi sedno sprawy. Chyba że Ty sam przejawiasz taką postawę na co dzień.

Zastanówmy się przez chwilę, jak okazujemy nasze uczucia gniewu i radości. Gniew – chodzisz nerwowo, głośniej niż zwykle zamykasz szafki i drzwi, oczami ciskasz błyskawice, wszystko Cię drażni – to takie łagodniejsze objawy, o ostrzejszych nie wspomnę 😉 W każdym bądź razie wszyscy wokół starają się trzymać od Ciebie z daleka, albo co gorsza poddają się Twojemu nastrojowi. I tak nakręca się ogólna spirala negatywnych emocji.

A radość? Jak okazujesz radość? Uśmiechniesz się w duchu do samego siebie i… na tym koniec. Przynajmniej takie objawy radości widać, gdy ludzie przekraczają pewną magiczną granicę wieku. Dlaczego nie wyrażasz radości tak samo intensywnie jak gniewu? Można podskoczyć z radości do samego sufitu, wydając dziki okrzyk zadowolenia. Albo odtańczyć z rodziną indiański taniec radości. Można zrobić wspólnie z bliskimi coś szalonego, czego się nie robi na co dzień. Dlaczego nie? Nie wypada? Za stary jesteś? Co się więc stało z Twoją autentyczną i spontaniczną radością?

Niech dziecko widzi, jak się cieszysz osiągnięciami w pracy. Jak Ci sprawia radość założenie nowo kupionej bluzki czy koszuli, którą już dawno chciałeś mieć. Jak się cieszysz z wyjazdu na Sylwestra. Pokaż swoją radość całym sobą! Opowiadajcie sobie w domu o tym, co Was cieszy. Jeśli jedynym tematem między Tobą a dzieckiem jest to, jak mu poszło w szkole, to coś jest nie tak. Dowiedz się, co jego cieszy, co pasjonuje i ciesz się jego radością. I dziel się też swoją radością – nawet jeśli myślisz, że dziecko i tak nie zrozumie, z czego się cieszysz.

Pokaż dziecku, że żyjesz.

Możesz śledzić komentarze dodawane do postu przez RSS 2.0 Możesz zostawić komentarz, lub trackback.

Komentarzy (5)

  • Marta pisze:

    wiesz co,tak czytam i czytam i stwierdzam ze to co piszesz to cos superowego:)
    czekam na nowa notke bo az glodna jestem czytania czegos „normalnego” 🙂

    Moze cos kiedys napiszesz o „niejadkach ” …..bo juz w newrice wpadam

    papa
    pozdrawiam !

  • Dla mam niejadków to mam jedną radę: WYLUZOWAĆ. Zbytnie przejmowanie się tym, że dziecko je za mało lub nie je tego, co trzeba (wg naszej subiektywnej opinii) szkodzi zarówno mamie, jak i samemu dziecku. Stwarza niepotrzebnie nerwową atmosferę, co wcale nie wpłynie na to, że dziecko będzie więcej jeść. Co najwyżej wywoła wrzody żołądka u mamy i nerwicę u dziecka.

    Bóg tak zmyślnie stworzył człowieka, że on sam wie, kiedy jest głodny. Organizm człowieka nie pozwoli mu umrzeć z głodu, bo zawsze da o sobie znać, gdy mu zabraknie składników odżywczych. Można wprowadzić w rytuał jedzenia pewne elementy zabawy (np. dziecko pomaga przyrządzić posiłek, albo dziś jest zajączkiem i wymyśla, co by zajączek zjadł na kolację), ale generalnie to moim zdaniem nie należy robić zbyt dużo zamieszania wokół jedzenia. Dziecko samo wyrośnie z tego okresu „niejadkowania” i na pewno nie umrze z głodu 😉

  • Marta pisze:

    hehe dziękuje 🙂
    choc powiem Ci ze gdy moje dziecko [4,5 roku] je o 9 rano a o 18 dopiero zawola o picie to naprawde mozna wpasc w nerwice.

    pozdrawiam

  • marta pisze:

    Bardzo dziękuję za pouczenie, często gdy mój synek ma zły dzień w przedszkolu powtarzam mu żeby się nie martwił, zeby był dzielny,żeby się usmiechał a wszytko bedzie dobrze, ale patrząc na moją postawę to jest daleka od tego co mówię ten artykuł otworzył mi oczy.

    pozdrawiam serdecznie
    Marta

  • W tym, co Pani napisała, Pani Marto, pojawia się jeszcze jedna kwestia – AKCEPTACJA trudniejszych emocji. Warto wytłumaczyć dziecku, że każdy ma swoje lepsze i gorsze dni, że czasami czujemy się gorzej, czasami wszystko nas drażni i to jest normalne. I że to mija, jeśli nie pielęgnujemy w sobie tego uczucia i nie nakręcamy się dodatkowo.

    Raczej NIE należy negować uczuć dziecka (dziecko jest smutne, a my mówimy „Uśmiechnij się”), bo smutek i złość też trzeba jakby uwolnić, zamiast je w sobie dławić. W tym celu trzeba pozwolić dziecku wygadać się – niech powie, co go tak smuci czy irytuje, niech opisze swoje uczucia i ich przyczyny.

    Ważne, by rodzic okazywał zrozumienie i akceptację dla uczuć dziecka. Na przykład: „Rozumiem Cię, że jesteś zdenerwowany tym, że Cię Ania uderzyła. Też bym pewnie była. Ale może ona nie zrobiła tego celowo? Albo zrobiła to w złości, a teraz tego żałuje?” Kluczowa tu jest pierwsza część wypowiedzi: Rozumiem, że jesteś smutny / zły (i jest to w porządku). Wtedy dziecko czuje się rozumiane i jest bardziej chętne wysłuchać naszych sugestii. Nie będzie też miało w sobie poczucia winy, że to co odczuwa, to jest złe.

    Człowiek, który wyrasta w przekonaniu, że uczucia takie jak smutek czy złość są złe same w sobie, w życiu dorosłym nie potrafi sobie radzić z własnymi emocjami, a to bardzo przeszkadza – zarówno w relacjach z innymi ludźmi, jak i w odczuwaniu pełnej radości z życia.



Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *