PAS, czyli syndrom Gardnera

kwiecień 19, 2007 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Rodzice i dziecko

PAS kojarzy się nam z przykrym narzędziem wymierzania kary, kiedyś szeroko stosowanym, dziś uznawanym bezsprzecznie za przejaw agresji fizycznej rodzica wobec dziecka. Ale nie o takim pasie będę pisać. Chodzi o angielski skrót od „parental alienation syndrom” – syndrom odrzucenia rodzica, zwany również syndromem Gardnera (od nazwiska amerykańskiego psychiatry, który zajmował się tym problemem).

Temat pojawił się w jednym z artykułów w kwietniowym numerze magazynu „Charaktery”. Przyznam, że artykuł mnie naprawdę głęboko poruszył. Po jego lekturze miałam mieszane uczucia. Z jednej strony odezwała się we mnie tzw. kobieca solidarność. Pomyślałam sobie – pewnie przesadzają, za bardzo wierzą temu, co mówią przedstawiciele męskiej części społeczności. Sprawdziłam, kto jest autorem publikacji. I tu niespodzianka – artykuł był napisany przez kobietę…

Z drugiej strony, wiedziałam, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety są zdolni do takich wyczynów. Rodzi się pytanie, czy fakt, że jesteśmy tylko ludźmi, może usprawiedliwiać podobne zachowania?

Jeśli nie wiesz, co to PAS, już spieszę z wyjaśnieniem. Mamy z tym do czynienia wtedy, gdy po rozwodzie, jeden z rodziców, chcąc zatrzymać dziecko przy sobie, stosuje przeróżne chwyty, by dziecko bało się drugiego opiekuna, bądź go po prostu znienawidziło. Wszystko po to, by mieć dziecko całkowicie, w 100%, tylko i wyłącznie dla siebie. Niczym ulubioną maskotkę, którą się posiada na własność… Według statystyk, praktyk tych dopuszczają się w większości matki, ale myślę, że jest to wynik tego, że to głównie one w przypadku rozwodu otrzymują prawo do opieki nad dzieckiem.

Pomijam już fakt, że owe mamy ograniczają jak się da kontakty dziecka z ojcem. Albo w ogóle wyjeżdżają bez słowa na drugi koniec Polski, nie podając adresu i uniemożliwiając ojcu jakiekolwiek „widzenia” z dzieckiem.

Bardziej poruszyły mnie metody manipulowania dzieckiem, czyli tzw. „pranie mózgu”. Niby o nich słyszałam już wcześniej, ale konkretne historie ludzkie, przedstawione w artykule, jeszcze bardziej uświadomiły mi okrucieństwo takich metod.

Na czym polega gra rodzica, który chce odsunąć dziecko od partnera? Oto niektóre metody:

– mama robi przy dziecku awantury ojcu (trzymam się już tego schematu winnej matki), że kupił mu czekoladę lub inny drobny prezent („Mój syn niczego od ciebie nie potrzebuje”)

– mama, rozmawiając z dzieckiem o ojcu, używa stale tych samych kluczowych słów (tata bił mamę, tata jest zły, tata nas krzywdził) nawet jeśli nie ma w tym ani krzty prawdy. Dziecko poddawane jest stale tej samej indoktrynacji, narasta w nim uczucie lęku wobec ojca (czasem Bogu ducha winnego). Dziecko boi się podejść do ojca w trakcie spotkania, mimo że nigdy nie doświadczyło od niego żadnej krzywdy ani też nigdy nie było świadkiem jakiejkolwiek agresji ojca wobec mamy

– mama stosuje szantaż emocjonalny i/lub materialny. Widząc jakieś pozytywne przejawy kontaktów dziecka z ojcem, okazuje maluchowi swój smutek i rozczarowanie, pozbawia go czułości, uśmiechu bądź np. nie kupuje mu czegoś, co mu obiecała. W wyniku tego maluch nie chce rozmawiać z tatą, by nie stracić miłości mamy. Innymi słowy, dziecko jest karane za okazywanie pozytywnych emocji wobec drugiego opiekuna.

Autorka artykułu podaje wiele przyczyn takich zachowań rodziców. Ale dla mnie ważniejsze jest to, co się dzieje z samym dzieckiem.

„Odrywanie siłą dziecka od jednego z rodziców powoduje spustoszenia w jego psychice. Prowadzi do sytuacji, w której dziecko nie dowierza swoim własnym uczuciom i spostrzeżeniom. Towarzyszy temu negatywna samoocena i brak poczucia własnej wartości. Dziecko przeżywa głębokie rozdarcie wewnętrzne, ponieważ nie wie, wobec którego z rodziców powinno być lojalne. W obawie przed utratą rodzica sprawującego opiekę, zaczyna się identyfikować z nim i z jego poglądami.”

Swoją drogą przeraża mnie to, że można tak bezkarnie manipulować małym człowiekiem, traktować go jak drewnianą marionetkę, która nic nie czuje i nic nie rozumie. Wszystko po to, by zrealizować jakieś swoje egoistyczne cele – odegrać się na partnerze, zatuszować własne przewinienia, zrealizować potrzebę władzy, wyleczyć ból po utracie związku. A gdzie jest w tym wszystkim miejsce na troskę o rozwijającą się osobowość małej istoty ludzkiej? Troskę o zapokojenie jej najważniejszych potrzeb: miłości i bezpieczeństwa? Troskę o jej prawidłowy rozwój emocjonalny?

Chciałoby się krzyknąć – dorośli, co wy do cholery wyprawiacie? Ale przecież żaden z tych rodziców zapatrzonych w swoje własne ego nie usłyszałby tego krzyku…

Przy okazji tego tematu przypomina mi się, że widziałam w „Złotych Myślach” ebooka dla ojców, którzy walczą o swoje rodzicielskie prawa („W stronę ojca”). Sama go nie czytałam, bo nie jest on skierowany do mnie, ale jeśli Ty jesteś ojcem, którego bez żadnego uzasadnienia odsunięto od dziecka, to na pewno znajdziesz tam pomoc i wskazówki dla siebie.

Zobacz też artykuł „Syndrom Gardnera, a sprawa ojca”

ebook

Komentarze (38)

Takie chwile są bezcenne…

kwiecień 14, 2007 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Rodzice i dziecko

Wczoraj wieczorem moja 9-letnia córka poprosiła mnie, bym popatrzyła, jaki układ taneczny przygotowała do szkolnego „Mini Playback Show”, w którym chce wziąć udział.

Siedziałam i patrzyłam na nią jak zauroczona. Nie dlatego, że były to super figury taneczne. Owszem, były fajne, ale nie o to chodzi. Moja córka uwielbia tańczyć i to uwielbienie było widoczne w każdym najmniejszym ruchu jej ciała, w wyrazie twarzy, w oczach. Miałam wrażenie, że nie patrzę na tańczącą dziewczynkę, tylko na taneczne zjawisko, które przyjęło ludzką postać :-). W takich chwilach wybaczam jej nawet to, że matematyka nie należy do jej ulubionych przedmiotów ;-).

Patrzeć na człowieka, który robi to, co kocha, to cudowne przeżycie. Bez względu na to, czy ten człowiek ma 10, 20, czy 50 lat.

A czym pasjonuje się Twoje dziecko? Lubi grać w piłkę nożną? Rysować? Sklejać modele samolotów? Projektować suknie dla lalek? Kolekcjonować kamienie o ciekawych kształtach i barwach? Cokolwiek to jest, zapomnij na chwilę o swoich ważnych i nie cierpiących zwłoki zajęciach domowych i zawodowych, stań w pewnym oddaleniu od swojego dziecka i popatrz na niego, gdy robi to, co uwielbia, to, co mu sprawia prawdziwą przyjemność. Skup się przez tą jedną małą chwilę tylko na obserwowaniu dziecka.

Takie chwile są bezcenne.

wiosna

Komentarze (7)

Czy bieda jest dziedziczna?

kwiecień 12, 2007 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Edukacja finansowa dziecka

Wchodząc niedawno do sklepu, usłyszałam końcówkę rozmowy ekspedientki z klientem – mężczyzną w średnim wieku. Pan ów stwierdził z pełnym przekonaniem: „Ja wolę być biedny, ale uczciwy”. Powiem szczerze, że spojrzałam na niego trochę dziwnie, mając ochotę spytać:

Przepraszam proszę Pana, a co ma do diaska piernik do wiatraka?

Biedny ale uczciwy? A dlaczego nie: bogaty ale uczciwy? Albo po prostu: bogaty i uczciwy? To bardzo smutne, że dla wielu ludzi te dwa przymiotniki wykluczają się wzajemnie. I bardzo żal mi dzieci, które słyszą w domu takie mądrości.

Tak, bieda jest dziedziczna. Ale nie jest to obciążenie genetyczne, ale zakodowany sposób myślenia. Sposób myślenia, który wielu rodziców przekazuje świadomie lub nieświadomie młodym ludziom. Dziecko wynosi z domu przekonanie, że przynależy do określonej klasy społecznej o określonym standardzie życia i nigdy się ponad ten poziom nie wydostanie. No, chyba że znajdzie się jakiś bogaty krewny, który zostawi spadek. Albo trafi się wygrana w totolotku. Albo… spadnie manna z nieba ;-).

Co gorsza, w szkole dziecko również nic nie dowie się na temat osiągania zamożności. Nie nauczy się, jak być przedsiębiorczym, jak wykorzystać swoje atuty, by odnieść realny sukces, jak zajmować się swoimi finansami, by dostatnio żyć. Zresztą czy nauczyciele mogą taką wiedzę przekazać, skoro sami zazwyczaj ledwo wiążą koniec z końcem?

Szkoła nie nauczy Twojego dziecka inteligencji finansowej.

Dlatego Twoim zadaniem, jako rodzica, jest przekazać synowi czy córce jak najwięcej pożytecznej wiedzy o tym, jak zostać człowiekiem sukcesu. Zamożnym człowiekiem sukcesu. Bogactwo to nie jest jedynie przywilej dla nielicznych. Bogactwo to stan umysłu, który może osiągnąć każdy człowiek. Jest to pewna otwartość i gotowość na nadarzające się okazje, świadomość własnej wartości, umiejętność wykorzystania własnych mocnych stron i wreszcie – jest to traktowanie pieniędzy jako narzędzia, a nie jako celu samego w sobie.

Jeśli Tobie nie udało się zostać zamożnym człowiekiem, nie ograniczaj dziecka własnym sposobem myślenia. Czytaj dużo WŁAŚCIWYCH książek, zmień coś w swoim życiu, a przede wszystkim przekazuj nabytą wiedzę dziecku. Myślę, że warto zacząć od Bogaty ojciec, biedny ojciec” Roberta T. Kiyosaki. Zrozumiesz, czym tak naprawdę różnią się ludzie bogaci od biednych i czego bogaci uczą swoje dzieci na temat pieniędzy. Książka ta zmieniła życie wielu ludzi – w tym również moje :-).

Bogaty ojciec Biedny ojciec

Komentarze (2)

Pasja to skarb

kwiecień 7, 2007 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Rodzice i dziecko

Świąteczne przygotowania mam już za sobą, mogę więc z czystym sumieniem zasiąść na chwilę przed komputerem. A rzecz będzie o „Stowarzyszeniu umarłych poetów”, a raczej o paru refleksjach, które nasuwają mi się za każdym razem, gdy oglądam ten film. Należy on do tych filmów, które mogę oglądać wielokrotnie i zawsze towarzyszą mi te same emocje. Tym razem namówiłam też dzieci, by go obejrzały razem ze mną. Siedzieliśmy tak sobie w trójkę i ryczeliśmy jak bobry.

Jeśli oglądałeś „Stowarzyszenie umarłych poetów”, pamiętasz na pewno motyw chłopca, którego pasją było aktorstwo. Przygotowywał się do szkolnego przedstawienia, wkładając w swoją grę całą duszę i serce. Nie wyobrażał sobie życia bez teatru, sztuka była dla niego wszystkim.

Taka pasja to skarb. Czyni człowieka szczęśliwszym, nadaje życiu sens.

Niestety filmowy bohater nie miał możliwości realizowania swojej pasji, bo ojciec przewidział dla niego inną przyszłość – zawód lekarza. Zaplanował życie za niego. Zaślepiony przez własne ambicje, nie chciał chłopca nawet słuchać. Odebrał synowi marzenia. Odebrał mu też życie, bo chłopiec – nie mogąc robić tego, co było dla niego najważniejsze – popełnił samobójstwo.

Można by powiedzieć, że to tylko film. Fikcja. Pełna dramatyzmu, żeby przykuć widza do ekranu. Tylko że w życiu bywa często podobnie, choć nie kończy się tak tragicznie. Rodzice nie słuchają swoich dzieci, bo mają ważniejsze sprawy na głowie. Zawsze wiedzą wszystko lepiej, bo przecież są dorośli. Bagatelizują te zainteresowania dziecka, które wydają się nieistotne z punktu widzenia jego przyszłości. Lubi śpiewać? A, takie tam fanaberie. Wyrośnie z tego. Lubi malować? Szkoda na to czasu, bo przecież malowaniem nie zarobi na życie. A wydawałoby się, że rodzicowi powinno zależeć na tym, by jego dziecko wyrosło na szczęśliwego człowieka…

Może warto w te świąteczne dni, kiedy cała rodzina ma dla siebie więcej czasu, porozmawiać z dzieckiem o jego zainteresowaniach. Co lubi robić? Co mu sprawia przyjemność? Kim chciałoby zostać? Kto mu imponuje? Co jest jego marzeniem? Porozmawiać otwarcie, wykazując autentyczne zainteresowanie, unikając moralizowania, doradzania, krytykowania i innych paskudnych rodzicielskich nawyków… ;-). Po prostu słuchać. Poznać lepiej swoje dziecko, by potem móc je wspierać w realizacji jego zainteresowań i pasji.

Podążając za swoją pasją, dziecko ma szansę być kiedyś szczęśliwym, spełnionym człowiekiem. Postępując wbrew sobie, by zadowolić mamę czy tatę, ma „szansę” wyrosnąć na frustrata, który nigdy nie zakosztuje prawdziwej pełni życia.

Życząc czytelnikom i użytkownikom mojego serwisu spokojnych Świąt Wielkanocnych, życzę również, byście potrafili SŁUCHAĆ swoje dzieci i wspierać je w ich indywidualnych zainteresowaniach.

Wielkanoc

Komentarze (1)

Dziś ukazała się w sprzedaży zapowiadana już przeze mnie druga część ebooka „Inteligencja Twojego dziecka”. Jeśli jesteś ciekaw:

  1. co wartościowego znajdziesz w nim dla siebie
  2. ile ebook kosztuje i dlaczego tak drogo 😉
  3. co obieranie ziemniaków ma wspólnego z inteligencją

zajrzyj na stronę ofertową: „Inteligencja Twojego dziecka – cz.2”.

Ebook jest w tej chwili w tzw. „uciekającej promocji”.

Komentarze (1)

Nauka ortografii

kwiecień 1, 2007 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Inteligencja językowa

Nauka ortografii może być dla dziecka strasznie nudna, wyczerpująca i … zupełnie nieskuteczna. Jeśli rodzic lub nauczyciel każe dziecku wypisać w zeszycie 30 razy słowo „burza”, bo zrobiło w nim błąd np. na dyktandzie, to taka pisanina właściwie niczemu nie służy. No – może trochę – jeśli dziecko jest wzrokowcem. Powiedzmy sobie jednak szczerze – czy dziecko myśli o pisowni wyrazu, pisząc mechanicznie po raz dwudziesty dziewiąty to samo słowo? Na pewno nie. Myśli raczej o tym, że jest zmęczone, że boli je ręka i głowa, że jest już głodne, że chętnie wyszłoby na dwór lub zastanawia się, co robi jego ulubiony kolega Piotrek. A widziałam takie przypadki, gdy uczeń – mając prawidłowo napisane słowo jako wzór, napisał je ok. 10 razy poprawnie, a dalej to już po swojemu :-).

Ucząc swoje pociechy, unikajmy za wszelką cenę mechanicznych czynności, bo przynoszą one niewiele korzyści (jeśli w ogóle jakiekolwiek). Co najwyżej mogą zrazić dziecko do nauki, którą będzie postrzegać jako monotonną i nudną. A nauka wcale nie musi taka być.

Jak więc nauczyć poprawnej pisowni słów? Starajmy się w jak największym stopniu wykorzystać grę skojarzeń, wyobraźnię, humor, absurd, rymy, ruch, zmysły. Najlepiej zapamiętujemy nowe rzeczy wtedy, gdy tworzymy w swoim umyśle jakieś skojarzenia, a im są śmieszniejsze i bardziej nietypowe, tym lepiej. Nasz mózg szybko zapamiętuje coś, co jest zabawne, dziwne, co wzbudza jakieś emocje – najlepiej jeśli są to emocje pozytywne.

Jedną z metod nauki ortografii jest czytanie dziecku wierszyków, które uczą prawidłowych zasad pisowni poprzez wykorzystanie rymów i skojarzeń. Aby to zobrazować, ułożyłam sama przykładowe rymowanki – zapraszam Cię, byś zajrzał na stronę Wierszyki ortograficzne.

Znajdziesz tam na przykład „Rz po spółgłoskach”, „Pszenica, pszczoła”, „Końcówka arz” – są to typowe rymowanki, których zadaniem jest utrwalić konkretne zasady w umyśle dziecka poprzez wielokrotne czytanie wierszyka czy nawet nauczenie się go na pamięć. Ucząc malucha czegokolwiek na pamięć pamiętajmy o tym, że nie powinien to być żmudny obowiązek, ale przyjemna zabawa dla obojga (rodzica i dziecka). Można to osiągnąć, recytując wierszyk na różne sposoby: grubym głosem, cienkiem głosem, rapując, śpiewając, udając kogoś zdenerwowanego, zaciekawionego, zdołowanego, rozbawionego, recytując na przemian dziecko-rodzic (po jednej linijce, czy nawet po jednym słowie) – możliwości jest tu naprawdę wiele. Potem razem z dzieckiem wymyślcie inne przykłady słów, gdzie konkretna zasada jest widoczna.

W wierszykach „Morze”, „Kura”, „Żaba”, „Zboże, żyto, ryż”, „Burza” pokazałam, jak wykorzystać grę skojarzeń. Jeśli dziecko zapamięta z wierszyka skojarzenie, że kropka w „ż” przypomina ziarenko zboża, żyta czy ryżu, to znacznie łatwiej przyjdzie mu zapamiętać pisownię tych słów. Takich skojarzeń można tworzyć bez liku – ja podałam tu tylko kilka przykładów. Tworząc z dzieckiem skojarzenia, nie musimy oczywiście układać rymującego się wierszyka. Rymy wzmacniają efekt skuteczności, ale nie są niezbędne. Przykładowo – na podobnej zasadzie, dziecko może skojarzyć sobie pisownię wyrazu plaża (plaża jest pełna małych ziarenek piasku – a więc znowu skojarzenie z kropeczką). Warto, by dziecko takie skojarzenia czy wierszyki zilustrowało własnoręcznie namalowanym obrazkiem, który jeszcze bardziej utrwali konkretne skojarzenie.

Zachęć dziecko, by jak najczęściej samo tworzyło takie skojarzenia – a im będą bardziej nieoczekiwane, tym lepiej. Na początku będziesz pewnie musiał trochę dziecku pomóc, ale bardzo szybko jego bujna dziecięca wyobraźnia sama zacznie mu podsuwać pomocne skojarzenia.

Mam w planach stworzenie większej ilości takich wierszyków (o ile nie zabraknie mi weny twórczej :-)), jak również będę powracać w blogu do metod nauki ortografii, podając różne przykłady ćwiczeń i zabaw. Tymczasem zapraszam Ciebie i Twoje dziecko na pierwszą część Wierszyków ortograficznych. Warto również skorzystać z gotowych rozwiązań, oferowanych w książeczkach dla dzieci. Ze względu na prawa autorskie nie mogę w swoim serwisie zamieścić wierszyków zaczerpniętych z książek, ale proponuję zajrzeć np. do „Żubr żuł żuchwą żurawinę…” autorstwa Danuty Ludwiczak.

Aha – i jeszcze przy okazji – zapraszam na kolejną nowość w Słowniczku obrazkowym j. angielskiego. Są to wierszyki angielskie – Rhymes – do kategorii „Exotic animals”. W tygodniu dorzucę tam jeszcze polskie tłumaczenie dla tych, którzy w angielskim nie czują się zbyt mocni. Jak zwykle znajdziesz tam również nagranie z wymową.
Żubr żuł żuchwą żurawinę

Komentarze (8)

Może Cię zaskoczę, ale zdradzę Ci, że wiem coś o Twoim dziecku. Zapytasz mnie, jak mogę cokolwiek wiedzieć, skoro w ogóle Cię nie znam. A jednak będę się upierać przy swoim twierdzeniu.

Wiem coś ważnego o Twoim synku lub córeczce.

Nie jestem ani wróżką, ani jasnowidzem. Nie posiadam magicznej kuli, w której mogłabym podejrzeć, co też teraz porabia Twój maluch, ani też nie umiem odczytać z kart tarota jego przyszłości ;-).

Ale jedno o Twoim dziecku wiem na pewno – to bardzo mądry i inteligentny mały człowiek. Wiem, że posiada możliwości i talenty, których nawet się nie spodziewasz. Że posiada w sobie ogromny potencjał, który się zmarnuje, jeśli nie podejmiesz odpowiednich działań, by pomóc mu rozwinąć się.

O tym skąd wiem, co drzemie w Twoim dziecku i o tym, jakie kroki podjąć, by rozwinąć jego wrodzoną inteligencję, piszę w swojej najnowszej publikacji – „ABC Mądrego Rodzica – Inteligencja Twojego Dziecka”.

Ebook jest w tzw. uciekającej promocji – dziś właśnie weszła do sprzedaży jego I część – i jest o 10 zł tańszy od rzeczywistej ceny. Od jutra jego cena będzie codziennie rosła o złotówkę, aż osiągnie swoją ostateczną wartość. Dlatego szybciutko przygotowałam ten wpis, żebyś zdążył nabyć go w cenie promocyjnej :-).

Zapraszam Cię do wejścia na stronę ofertową, gdzie będziesz mógł również ściągnąć dla siebie darmowy fragment ebooka.

Inteligencja Twojego dziecka

Komentarze (3)

Pisałam już wcześniej o tym, jakie zabawy i ćwiczenia można wykorzystać, by nauczyć dzieci angielskich liczebników oraz by nauczyć je angielskich nazw owoców.

Dziś napiszę co nieco o zwierzątkach 🙂 .

Czy warto uczyć dziecko, jak jest słoń czy gęś po angielsku? (więcej…)

Komentarze (6)

Trzy etapy wieku chłopięcego

marzec 18, 2007 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Rodzice i dziecko

Zgodnie z obietnicą kontynuuję temat chłopców. Zacznę od zabawnego cytatu zaczerpniętego z poradnika „Wychowywanie chłopców” Steve’a Biddulpha:

„Nie wystarczy codziennie wsypywać w nich (tu: chłopców) płatki śniadaniowe i dawać czyste koszulki, aby pewnego dnia obudzili sie jako mężczyźni!”

Ach, wielka szkoda… Wszystko byłoby wtedy znacznie prostsze 😉

No dobrze, ale jak to jest w końcu z tymi etapami w życiu chłopca? Myślę, że to, co napiszę, nie będzie dla Ciebie jakąś nowością, ale czasami warto sobie pewne rzeczy głębiej uświadomić i wyciągnąć z nich konkretne wnioski. Bo wiedzieć to jedno, a wykorzystać wiedzę w praktyce, to drugie. (więcej…)

Komentarze (4)

Dlaczego chłopcy brykają?

marzec 11, 2007 | Opublikowany przez Jolanta Gajda w Rodzice i dziecko

No właśnie – dlaczego? Nawet jeśli zapewnimy obojgu rodzeństwu – chłopcu i dziewczynce – jednakowe warunki rozwoju, jednakowe możliwości i szanse, postawimy jednakowe wymagania, to i tak nie da się tego zmienić: chłopcy i dziewczynki to dwie różne „kategorie” Homo Sapiens ;-). I niech mnie nikt nie posądzi o dyskryminację którejkolwiek z płci, bo różne nie znaczy, że jedna lepsza, a druga gorsza.

Banalne już stało się twierdzenie, że kobieta jest nieodgadniona (dla panów oczywiście :-)). Ale to samo można powiedzieć i w drugą stronę. Męska natura jest dla mnie równie zagadkowa. Mój syn wychodzi już z okresu beztroskiego, niewinnego dzieciństwa, a wchodzi powoli w wiek dojrzewania. Ponieważ miałam ochotę poznać parę tajemnic kształtowania zdrowej męskiej osobowości, postanowiłam – jak zwykle zresztą 🙂 – sięgnąć do lektury.

Wybrałam „Wychowywanie chłopców. Jak pomóc chłopcom wyrosnąć na szczęśliwych mężczyzn” autorstwa Steve’a Biddulpha. Tytuł brzmiał obiecująco.

Gdy przeczytałam słowa, które zaraz przytoczę, (więcej…)

Komentarze (4)